czwartek, 14 marca 2013

Polskie Karate (Jan Wyga, Igorilla, Metro, DJ Flip) - "Polskie Karate" - recenzja

Łorning: Przed włożeniem tej płyty w odtwarzacz zrób następujące czynności: 1) Weź potężny łyk najlepszej wiśniówki lub innego zacnego trunku; 2) Weź równie potężnego bucha najlepszego towaru, jaką znajdziesz w pobliżu;  3) Poprzytulaj się z miłością do starych, funkowych winyli z szafy; 4) Rozczochraj trochę to zmechacone i pełne moli afro, po czym z wyraźna błogością na twarzy załóż je; 5) włóż ciemne okulary i błyśnij zębami w uśmiechu. Tak przygotowany, włącz „Polskie Karate” i idź w tan.


Najpierw nudne fakty: Polskie Karate to projekt dwóch MC: Jana Wygi, Igorilli, producenta Metro i „skrecz mena” DJ’a Flipa. Album ukazał się nakładem Embryo 2 marca…. Dobra, koniec nudnych faktów, kolejny łyk trunku i idziemy szaleć, koleżanki i koledzy, bo oto mamy przed sobą najbardziej bujający album kwartału, a może kilku ostatnich lat. 

Funk, funk, i jeszcze raz funk. Grube basy, zadziorne gitary, sample mistrzów gatunku, uderzające w bębenki stopy – Metro absolutnie rządzi na tym albumie, serwując fenomenalnie bujające bity, przesiąknięte dymem z setek gramów upalonego zielska i procentami z wypitej mikstury adeptów wó-dzitsu. Metro na Polskim Karate pokazuje, że nie na darmo jest jednym z najlepszych producentów w kraju, zabawę samplerami i winylami doprowadzając do rangi sztuki. Tylko posłuchajcie manipulacji stopami i werblami w ‘Chuj nie funk” czy grubego basu w „Feeldatbassordie” (…traktować to jako rozkaz!) – czysty ogień. Choć na potrzeby albumu skonstruował głównie funkowe bomby, Metro dał tu również kilka perełek nawiązujących do innych klimatów – „Polskie Karate” czy „Inny” ma w sobie klimat starych, eastcoastowych, ulicznych bitów, a z kolei „Tu i teraz” czy – nomen omen – „Underground” (z szalonym basem) mają w sobie coś  z klasycznych, undergroundowych produkcji.

Bitom Metro dzielnie dotrzymuje kroku DJ Flip, okraszający produkcje kolegi wuchtą świetnych, klimatycznych cięć sampli (końcówka „Cichej Wody” – mistrzostwo)  i maltretującego winyle z pewnością i wyczuciem. Dodatkowy plus za poszatkowanie w „Na Ratunek” znanego na cały Internet fristajlu pewnego szanowanego rapera...

Mamy więc świetną produkcję i dobre skrecze, przydałoby się więc je odpowiednio wykorzystać, co nie? Wyga, Igorilla, łapcie za majki, dajcie nam ogień. I dali. Panowie doskonale wyczuli klimat cudeniek Metra i wysmażyli wulgarne, zabawne liryki, pełne luzu i chamskiej szczerości – od świetnego otwieracza „Dobry Wieczór”, poprzez rubaszną „Cichą Wodę”, aż po obligatoryjne lanie na krytykę w postaci „Chuj nie Funk”.  A „W 3 dupy”, najdłuższy i zdecydowanie najlepszy track płyty, imprezowy „bengier” z udziałem fantastycznych Dwóch Sławów, na bicie-do-którego-nie-da-się-nie-gibać, znany jest na całą Polskę, więc nie ma się co o nim rozpisywać.

Teksty Karateków nie są też pozbawione garści ciekawych przemyśleń – patrzcie np. „Poczuj moc” z jakże smutnym, ale prawdziwym w treści refrenem oraz ironiczna „Instrukcja”. Całkiem mroczny „Bad Trip” to agresywny battle rap Igorilli, „Tu i Teraz” zawiera w sobie ciekawy i klimatyczny storytellingowy rap, jest nawet odrobinka prywaty w „Urodzonym MC” (plus obietnica trzeciego Bakflipu – czekamy, czekamy…).  Wyga i Igorilla to doświadczeni wyjadacze, wiedzą, jak na bitach poruszać się „tak jak trza”, atakując z niesamowitą dawką energii i charyzmy, do tego z zadziwiającą niekiedy wyraźną dykcją. Czuć do tego, że mieli sporo zabawy. Zdarzają się małe wpadki, jak nierówne przyspieszenia Wygi w „W 3 dupy”, ale w żaden sposób nie odbierają one przyjemności obcowania z płytką…. 

 „Z półobrotu w klatę, otrzyma i wyjdzie jak lody latem, ten kto nikczemnie kpi z Polskiego Karate”! Cóż więcej powiedzieć? Panowie Karatecy wysmażyli gruby materiał, który szybko powinien stać się nieodłącznym składnikiem każdej suto zakrapianej imprezy… Świetne bity, klawa nawijka…. Oczywiście, że Polskie Karate nie jest ze wszech miar doskonałe – niektóre kawałki zapadają w pamięć lepiej, niektóre gorzej, parę z nich jest zdecydowanie za krótkich, Hades, choć dał dobrą zwrotkę, nie do końca pasuje ze swym ulicznym, twardym flow na „Tak jak trza”, album kończy się dość raptownie, pozostawiając pewien niedosyt, do nagrań nie zaproszono Franka Kimono…. Ale żaden album nie jest  perfekcyjny, poza tym Polskie Karate luzem i dobrym vibe’em mogłoby obdarować połowę polskiej sceny, więc wybaczamy. Warto, naprawdę warto posłuchać. I choć wygląda na to, że nie wystawiając maksymalnej oceny, narażam się na Nagły Atak Shurikenem, ten album wprawił mnie w tak dobry humor, że zaryzykuję i wystawię 8 na 10.




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz