wtorek, 28 sierpnia 2012

Dziki wschód?

Lublin, stolica Polski „B”. Hip-hopowe pustkowie. Miejsce gdzie za majka łapią jedynie dresiarze z wadą wymowy. Tak, przed większością słuchaczy rysują się wschodnie tereny Polski. Banda nieudaczników znanych jedynie wśród ziomków, grająca jedynie przed blokiem. Ogrom ludzi mieszkających w Lublinie czy okolicach jest takiego samego przekonania, twierdzą, że jeśli dobry raper ma być w Lublinie to musi przyjechać z innych miast jak Poznań czy Warszawa. Ale czy na pewno tak jest?


Jednak może trzeba spojrzeć z innej perspektywy, z perspektywy kraju. Spróbujmy. Kultura hip-hopowa „wypluwa” dobrych MCs dopiero, jeśli jest odpowiednio nawożona zajawką i talentem. Jedźmy mniej lub bardziej chronologicznie. Pierwszym znanym szerzej ze składania wyrazów w wersy, które się rymują osobnikiem z Lublina, jest freestyle’owiec Dolar. Jeśli ktoś, choć odrobinę interesuje się tego typu rozrywką to na pewno ksywę kojarzy. Wydał w styczniu 2011 roku wraz z Brudnym Woskiem oldskulowy album „dwanaście taśm”. Powiedzmy więc, że mamy już podłoże do głębszej analizy, bo pierwszą ksywę kojarzymy.

Przerzućmy teraz ciężar odpowiedzialności z artystów na organizatorów, jeśli jest jakiś animator kultury (w naszym przypadku Dolar), który zajawkę wokół siebie roztacza i pomaga młodszym (no jest tak w istocie) to żeby kultura się rozwijała potrzeba wydarzeń rapowych. A jak z tym jest w Lublinie? Hm. Od zeszłego roku…grubo. Pyskaty, Łona, Solar&Białas, Pezet&Małolat, Te-Tris, W.E.N.A., Hades, VNM., Vienio… i jeszcze kilku innych, mainstream w najlepszej odsłonie. Organizacje koncertowe prężnie się rozwijające, próbujące przenieść każde wydarzenie na wyższy poziom. Same plakaty czasami rozkładają ręce, a grawitacja działa na szczęki pięciokrotnie mocniej. Tylko czasem ta frekwencja… eh.

Mamy działacza, mamy wydarzenia, co nam teraz trzeba? Fejmowców napędzających zajawkę i młodych ją kontynuujących. Zaczniemy od tych pierwszych i na pierwszy strzał leci Rasmentalism. Czyli Ras,  Ment i Dj DBT. Jeśli ktoś ich nie kojarzy musi solidnie odrobić pracę domową może zacząć od „Dużych Rzeczy” nagranych z Weną w 2009 roku. W sumie tracki razem z Weną i Te-trisem to solidny materiał do przesłuchania, co raz pojawia się nowy kawałek, co raz wpada w ucho. Chłopaki są teraz w trakcie przygotowywania EPki Maui Wowie a to co rzucili dla niecierpliwych chociażby na swoim fejsbukowym profilu to materiał godny uwagi. Warte sprawdzenia i dalszej uwagi!

Kolejnym szerzej znanym by się wydawało zespołem jest Chonabibe. Grupa stworzona do grania na żywo, bo słuchanie płyty z ich trackami, mimo że przyjemne to nic w porównaniu do tego, co te chłopaki potrafią zrobić na scenie! Pozytywna energia, dużo zajawki, doświadczenie sceniczne. Jeżdżą tu i tam, jak o nich usłyszysz o nich w swoim mieście, wydaj kilka złotych, warto. Z młodszych artystów a właściwie składów mamy Inflacje, czyli Robaka, Szewca i producenta Brusa robiących aktualnie swoje solowe projekty. Czym się wyróżniają w tłumie mniej-bardziej znanych raperów? Liryka na wysokim poziomie, dobre bity Brusa. Ich płytka warta sprawdzenia, nawet jeśli nie lubisz marnować czasu na „nołnejmów” album warty sprawdzenia skoro swoich zwrotek użyczyli Bonson czy Wena (tak ten artysta powinien dostać honorowe członkostwo LublinaJ 

Jest jeszcze wielu artystów, tych najmłodszych, których znają jedynie kumple, czy też bardziej doświadczonych jak władca szalonego flow Sinsen czy legalnie wydający w PROSTO Zarys Zdarzeń. Tych, o których napomknąłem to zaledwie garstka bardziej znanych z Lublina, których lubi mój gust muzyczny. 

Kultura ma ludzi, dzięki którym się rozwija. Ma przeszłość, ma teraźniejszość, pokuszę się o stwierdzenie, że ma też całkiem fajną przyszłość. Jedynie, co jest do wymiany to świadomość szarego słuchacza. Któremu nie chce się wybrać na ciekawe wydarzenie. Środowisko gdzie jest dużo wzajemnych grup „interesów” czy też kółek adoracji wzajemnie próbujących się zwalczyć. Brak solidarności, która momentami jest wręcz przygnębiająca. Jednak wierzę w to miasto, wierzę w jego potencjał. Co jak co, ale gościnności nikt nam nie odbierze, zapraszam więc do obserwowania lubelskich wydarzeń które od października wręcz eksplodują, zachęcam do przyjazdów. Jeśli „ludzie ze wschodu” będą mieli dobry dzień spodziewajcie się czystej energii, niezapomniane przeżycie!

P.S. Chronologia w tym felietonie jest czysto umowna, chciałem zarysować jedynie obraz i strukturę naszej kultury. Mamy fundamenty, niech reszta Polski nie hejtuje mniej znanych, a pomaga im w wybiciu się. 5!

Autor: G

Zdjęcie jest własnością Macieja Twardowskiego i Natalii Kiszczak z grupy photovision którzy zezwolili na dołączenie zdjęć do artykułu

1 komentarz: