czwartek, 20 czerwca 2013

Igrekzet & NoTime - "Sznyty Spojrzeń EP" - recenzja

Ktoregoś pięknego dnia w moich łapkach wylądował egzemplarz epki MC Igrekzeta i producenta NoTime’a, zatytułowanej intrygująco „Sznyty Spojrzeń”. Panowie dumnie reprezentują Bielsko-Białą, miasto, które już w tym roku zwróciło na siebie uwagę miłośników hh za sprawą jednego z najciekawszych materiałów ostatnich kilku miesięcy – „Werniksem” Wichera i Jimmy Kissa. Czym prędzej wydostałem płytę z okowów digipacka i zręcznym ruchem umieściłem ja w odtwarzaczu. Wewnętrzny optymista podpowiadał mi, że włączając play, wyruszę w fascynującą podróż ze świetnie dopracowanymi brzmieniami i nie mniej znakomitymi tekstami…. A co usłyszałem?



Z satysfakcją stwierdzam, że wewnętrzny optymista tym razem miał sporo racji. „Sznyty Spojrzeń” to kawał soczystego, wyluzowanego, ale w żadnym razie nie głupiego rapu. Teksty nakreślone przez Igrekzeta to przedziwna mieszanina wysublimowanych metafor, słownych zabaw, przeróżnych nawiązań do kultury (props za przypomnienie „Grim Fandango”!) i Aesop Rock wie czego jeszcze. Tu w jednym kawałku (o którym YZ pisze, że jest o dylemacie „komu ufać w dzisiejszym świecie”) spotykają się bohaterowie z książek Dumasa i Conan Doyle’a, metafory gry w karty i papieru lakmusowego (?!) oraz legendarny aktor westernów…. Taaak, mamy do czynienia z nieco innym materiałem niż zwykle.

Bez wątpienia, to nie jest album na jedno przesłuchanie, potrzeba skupienia i wyobraźni, by połączyć i odczytać wszystkie elementy układanki i dotrzeć do przekazu. Dla wielu taki styl pisania może być wadą, a Igrekzet nędznym kserem wspomnianego Aesopa – i jestem w stanie to zrozumieć, nie każdy nadaje na tych samych falach, nie każdy odnajduje przyjemność w mozolnej interpretacji każdej linijki. Ja jednak do takowych ludzi się nie zaliczam – i dla mnie teksty na „Sznytach spojrzeń” są gwarancją, że do płytki będę wracał często i gęsto, choćby tylko po to, by rozkminić sens kolejnych wersów

A cały ten leksykalny melanż Igrekzet nawinął spokojnie, nieśpiesznie, świetnym głębokim głosem (który ludzie porównują do Jimsona, mi zaś nieodparcie przywołuje skojarzenia z Mr. Friendly Neighborhood Baritone – Chali 2ną – is it just me?). Brzmi to rewelacyjnie, a i panowanie Igrekzeta nad bitem nie jest złe. Minusem jest jednak to, że Igrekzet w każdym kawałku nawija praktycznie tak samo, podobnie akcentując i pływając po bicie. Doskwiera w kwestii technicznej nieco brak zróżnicowania – miło byłoby usłyszeć więcej eksperymentów YZ z tempem nawijki czy z wielokrotnymi. Przez tą jednostajność głosu Igrekzeta ma się czasem wrażenie, że MC nagrywa w zasadzie ten sam track, tylko pod różne podkłady. 

Ale nie samym Igrekzetem człowiek żyje – it’s no time to chill, it’s time for NoTime! Czyli opowieść o tym, w jakie krainy zabiera nas muzyka na „Sznytach spojrzeń”. Otwierające epkę „Słyszę głosy” to bujający joint w funkowym sosie, a dalej jest jeszcze lepiej. Ciężka perka i świetna gitarka w „Za XY” kontynuuje wyluzowany funky vibe, ale mamy też bardziej klasycznie, surowiej brzmiące bity – w „Lucas Corso” i „Sznyty Spojrzeń Theme”, a także cudne, subtelne, nostalgiczne „Cherry Coke” ze znakomicie wplecionym samplem żeńskiego wokalu. Zwieńczeniem jest mocny, oparty na obowiązkowym pianinie sztos „Ej, zaraz!” (choć nie do końca podoba mi się brzmienie sampli w refrenie). Jednak dla mnie najlepszą produkcją jest ciche, instrumentalne „Ynterludyum” – ze strony twórców strzał w dziesiątkę, dodatkowo służący jako potwierdzenie, że jest do dzieło duetu, a nie „Igrekzet na bitach kogoś tam”…

Smaczku produkcji dodają wplecione sample z klasyka sci-fi – wspomnianej „Inwazji porywaczy ciał”, które spajają wszystkie kawałki w quasi-materiał konceptualny. Ogólnie za produkcję należą się słowa uznania – choć nie są to bity kwalifikujące się do krajowej czołówki, poza tym w żadnym razie nie ma w nich nic odkrywczego - to jednak znać, że nie są dziełem byle amatora, lecz kogoś, kto w klasycznej konwencji odnajduje się doskonale. 

Ej, zaraz, to już koniec? Ano tak, słyszę głosy, że czas już wystawić werdykt ostateczny i nieodwołalny. „Sznyty spojrzeń” to świeża, inteligentna, solidna produkcja, niepozbawiona w żadnym razie wad. Znakomita i wykręcona tekstowo, w prezentacji i produkcji jednak klasyczna i bez udziwnień. Próżno będzie tej epki szukać w listach klasyków czy nawet w rocznych podsumowaniach, ale nie znaczy to, że nie zasługuje na uwagę. Zachęcam gorąco nie tylko do sprawdzenia „Sznytów spojrzeń”, ale i bacznego śledzenia sceny Bielsko-Białej, bo mam przeczucie, że tamtejsi gracze niejednym nas jeszcze zaskoczą. 

Najlepszy utwór: „Cherry Coke”
Najlepszy bit: „Ynterludyum”
Najlepsze wersy: „Nim dostanę kaftan, w nim na miarę szew i na skrzydła podcięcie/w CV wpieprzę podróże pod tytułem <<między Time and Space>>” – „Słyszę głosy”
Ocena: 7+/10

Zapraszam też na profile obu artystów, show them some love: https://www.facebook.com/Mr.Igrekzet, https://www.facebook.com/NoTimeBeats




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz