Tede powiedział o tym albumie, że jest najlepszym w Jego dorobku. Fani czekający na płytę "Elliminati" dostali porcję aż trzydziestu czterech kawałków z trafnymi i często ironicznymi wersami na temat otaczającej nas rzeczywistości. Czy kolejny album legendy warszawskiej jak i krajowej sceny spełnił oczekiwania? Mój punkt widzenia macie w rozwinięciu.
Oczywiście na wstępie powie ktoś, że znowu dostajemy kawałki o hajsie, felgach a flow od pierwszej do ostatniej minuty albumu jest takie samo. Możliwe, że po raz kolejny tak jest, ale również po raz kolejny dostajemy projekt na wysokim poziomie. Mimo, że częstotliwość wydawanych albumów jest duża nie przeszkodziło to artyście (choć raper nie uważa się za takowego) znów udowodnić, że jest jednym z najlepszych na scenie- po prostu.
Temat kawałków to rap i rzeczy z których Tede był znany od zawsze, czyli hajs, fury i tak dalej. Dużo jest celnej ironii jak na przykład w kawałku "To ja twój syn"- "Kolejny etap trwa kolejny miesiąc" (wers dotyczy pseudoraperów, sprawdźcie). Niby oczywiste i proste, ale takie wersy sprawiają, że kąciki naszych ust się wyraźnie podnoszą. Wiele jest tekstów o pseudoartystach czy hejterach, którzy dostają mocne ciosy od warszawskiego rapera. Jak na przykład utwór "To take smutne", który jest po prostu strzałem nie do obrony dla "gimbów" o których Tede kilka razy wspomina jak i dla ludzi obcujących ze światem przez komputer. Innym takim strzałem jest track "Lambadoorsy" z bardzo chwytliwym refrenem, który rozbuja wszystkie kluby w Polsce.
Ale żeby nie było, że "Elliminati" to tylko wychwalanie się pod niebiosa, gadanie o hejterach i tym podobnych ludziach, mamy również kawałki o dużej dawce refleksji jak na przykład "Szklane domy" czy "Wwa żegna" z bitem poruszającym nawet zagorzałych uliczników (kawałek był jednym z singli). W takich utworach Tede również nie zawodzi. "Mieszkamy w wieży Babel" nawija raper w kawałku "Blokk", w którym opowiada o bloku w którym mieszka. Znów nic odkrywczego, ale interesującego i budującego obraz w głowie słuchacza.
Trzydzieści cztery utwory. Ciężko zachować spójność na takim albumie. Ten problem wystąpił również tutaj. Z tym, że nie chodzi o to, że tematycznie płyta "się rozjeżdża". Przeciwnie, tematy powtarzają się nie tylko z tymi, które artysta poruszał na wcześniejszych albumach, ale również wewnątrz płyty można znaleźć utwory traktujące o bardzo podobnych sprawach. Nie wiem czy było to zamierzone czy to efekt tak dużej ilości utworów. Bo z jednej strony można było wybrać piętnaście kawałków i silić się na zrobienie płyty roku, a z drugiej po co- skoro fani Tedego mogą dostać więcej.
Najwiekszym plusem "Elliminati" jest to, że mimo, iż nie dostaliśmy niczego nowatorskiego to płyta wciąga nawet tych, którzy za rapem Tedego przepadają średnio. I choć nie jest to pozycja, która roznieśnie całą scenę z powierzchni Ziemi to oceniam ją jak najbardziej na plus. 7/10.
P.S. Refren w "Mów więcej" uzależnia.
Temat kawałków to rap i rzeczy z których Tede był znany od zawsze, czyli hajs, fury i tak dalej. Dużo jest celnej ironii jak na przykład w kawałku "To ja twój syn"- "Kolejny etap trwa kolejny miesiąc" (wers dotyczy pseudoraperów, sprawdźcie). Niby oczywiste i proste, ale takie wersy sprawiają, że kąciki naszych ust się wyraźnie podnoszą. Wiele jest tekstów o pseudoartystach czy hejterach, którzy dostają mocne ciosy od warszawskiego rapera. Jak na przykład utwór "To take smutne", który jest po prostu strzałem nie do obrony dla "gimbów" o których Tede kilka razy wspomina jak i dla ludzi obcujących ze światem przez komputer. Innym takim strzałem jest track "Lambadoorsy" z bardzo chwytliwym refrenem, który rozbuja wszystkie kluby w Polsce.
Ale żeby nie było, że "Elliminati" to tylko wychwalanie się pod niebiosa, gadanie o hejterach i tym podobnych ludziach, mamy również kawałki o dużej dawce refleksji jak na przykład "Szklane domy" czy "Wwa żegna" z bitem poruszającym nawet zagorzałych uliczników (kawałek był jednym z singli). W takich utworach Tede również nie zawodzi. "Mieszkamy w wieży Babel" nawija raper w kawałku "Blokk", w którym opowiada o bloku w którym mieszka. Znów nic odkrywczego, ale interesującego i budującego obraz w głowie słuchacza.
Trzydzieści cztery utwory. Ciężko zachować spójność na takim albumie. Ten problem wystąpił również tutaj. Z tym, że nie chodzi o to, że tematycznie płyta "się rozjeżdża". Przeciwnie, tematy powtarzają się nie tylko z tymi, które artysta poruszał na wcześniejszych albumach, ale również wewnątrz płyty można znaleźć utwory traktujące o bardzo podobnych sprawach. Nie wiem czy było to zamierzone czy to efekt tak dużej ilości utworów. Bo z jednej strony można było wybrać piętnaście kawałków i silić się na zrobienie płyty roku, a z drugiej po co- skoro fani Tedego mogą dostać więcej.
Najwiekszym plusem "Elliminati" jest to, że mimo, iż nie dostaliśmy niczego nowatorskiego to płyta wciąga nawet tych, którzy za rapem Tedego przepadają średnio. I choć nie jest to pozycja, która roznieśnie całą scenę z powierzchni Ziemi to oceniam ją jak najbardziej na plus. 7/10.
P.S. Refren w "Mów więcej" uzależnia.
strasznie mizerna i populistyczna recenzja. a gdzie cos na temat miazgi - xenon , czy pierwszego utworu na- eliminati, nawet slowa o przemistrzowskim - nie banglasz...?
OdpowiedzUsuńsorry ale tych wypocin nawet nie mozna nazwac recenzja...