niedziela, 16 marca 2014

O.S.T.R. & Marco Polo - "Kartagina" - recenzja

Najgorętsza premiera tego kwartału już za nami - i jak zwykle jest to premiera nowej płyty Adama Ostrowskiego. Nie ma w polskim hip-hopie rapera bardziej od niego zajawkowego, pracowitego, nie ma także kogoś, kto więcej niż Ostry osiągnął w rapie. 16 fantastycznie się sprzedających płyt. Współpraca z najlepszymi rodzimymi raperami. Kawałki nagrane z prominentnymi gośćmi zza oceanu - choćby z Evidence'em, Craigem G, Torae, Keithem Murrayem.... Niesamowite, że Ostry wciąż prze do przodu i zdobywa kolejne osiągnięcia - od teraz bowiem może się szczycić tym, ze nagrał pierwszą w polskim hip-hopie tak wysokoprofilową kooperację z zagranicznym producentem. "Kartagina" to album, za którego muzykę w całości odpowiada ceniony kanadyjski beatmaker Marco Polo, obecnie reprezentujący Brooklyn - a który smażył beaty dla legend, od Masta Ace'a po Organized Konfusion. Jak więc wypadło połączenie ŁDZ x Brooklyn? Czy mamy przed sobą instant classic? Czy też - cytując Katona Starszego - "Kartagina powinna być zniszczona"? 


Przyznam, że miałem spore obawy co do tej płyty. Wiadomym jest bowiem, że Ostry od premiery słabego, a miejscami wręcz męczącego "Jazz, dwa, trzy" zaliczył spory spadek jakości. Zmęczenie materiału, brak pomysłów na kawałki, powierzanie produkcji na albumach duetowi Killing Skills, nawet zmiana sposobu rapowania - zniżenie głosu do irytującego skrzeku - sprawiały, że słuchanie O.S.T.Ra było w ostatnich latach bardziej męczącym obowiązkiem aniżeli przyjemnością....  Jak jest na "Kartaginie"? Lepiej. Nie jest to już asłuchalne flow z "J23" - z drugiej strony, nie jest to też młody, pełen energii, wściekły Ostry z czasów "Tabasko". Na podkładach płynie pewnie, miejscami stosując znakomity speed rap - vide "What is the Question". Tekstowo jednak Ostry znów niczym nie zaskakuje. Znów stawia w większości na agresywne, uliczne linijki, znów opisuje niewesołą rzeczywistość rodzinnej Łodzi (ochrzczonej przezeń jako Kartagina właśnie) i ogólnie świata... Jednak słyszeliśmy to już od Ostrego tyle razy, że nie wzrusza to nas w żaden sposób, nieważne, jak wiele inwektywów, jak wiele komunałów ciska nam w słuchawki. Chciałoby się więcej tracków konceptualnych, jak "What is the Question" czy też utworów refleksyjnych, szczerych jak "Ostatni track".

Gościnnie na album Ostry zaprosił wielu emcees polskich i zagranicznych, z którymi (w większości) miał już okazję współpracować. Obok więc kolegów z wytwórni - Greena, Kasiny z Afrontu, Zoraka, Kochana - usłyszymy też Torae'a, Main Flowa, Cadillac Dale'a, a także - bez wątpienia zaproszonych dzięki współpracy z Marco - Lil Fame'a z legendarnego M.O.P. i kanadyjski duet First Division. Gościnne zwrotki generalnie trzymają wysoki poziom (propsy dla Expertise'a z First Division za wers "the last insurgents stand our ground like a January uprising"), świetnie jest słyszeć Fizzy'ego Womacka na polskiej płycie.... Ogólne wrażenie psuje jednak jak zwykle Hades. Jego średniawe wersy w "Hip Hop Hooligans" można by jeszcze ścierpieć, gdyby nie zakończył ich, jak następuje: "To mój teren, a ty pierdzisz w mikrofon bigosem/Co za syf... Spróbuj lepiej zatkać odbyt nosem". Rzeczywiście, co za syf...

Nie ukrywam, że niezmiernie ciekaw byłem produkcji Marco. Kanadyjczyk znany jest w środowisku jako prominentny kontynuator chwalebnej tradycji twardego, nowojorskiego boom-bapu - i zwykle spod jego rąk wychodzą petardy bezbłędne. Ongiś zachwyciło mnie kozackie "Port Authority", świetny darmowy album "Newport Authority 2" również bujał aż miło.... Jednak wydany w zeszłym roku album "PA2 - The Director's Cut" odrobinę mnie zawiódł. Do tego stopnia, że miałem lekkie obawy co do poziomu beatów na "Kartaginie".... Okazało się jednak, że niepotrzebnie. Produkcje Marco Polo na tym albumie są bardzo dobrej jakości. W 100% esencjonalne, nowojorskie, boom-bapowe brzmienie, z miażdżącymi perkusjami ("Intro"! "Hołd Bloków Absolwentom"!!!) i fantastycznie dobranymi samplami - by wspomnieć tu choćby "Więzień Własnych Granic" ze świetnym samplem, basami i gitarką czy świdrujący flecik + żeński wokal w "What is the Question". Wszystkie beaty brzmią świetnie - Marco nie przesadza, pisząc w książeczce, że na "Kartaginę" dał jedne z najgrubszych podkładów, jakie skonstruował - i są bardzo dobrze dobrane, z jednym wyjątkiem. "Ostatni track" - gruby, idealny pod brutalną uliczną opowieść podkład według mnie nie pasuje zupełnie do szczerego, refleksyjnego tekstu kawałka.

Nie można nie zapomnieć o niezawodnym DJ'u Haemie, który suto okrasił utwory cutami z wielu rodzimych hip-hopowych sztosów. Cuty Haema świetnie wpasowały się w beaty Marco - sam beatmaker z uznaniem wypowiada się o umiejętnościach Polaka - i już zapowiedział, że i jego, i Ostrego zaangażuje do prac nad "Port Authority 3". Trzymamy za słowo. 

Skrytykować muszę wydanie "Kartaginy". Owszem, projekt Forina wygląda naprawdę okazale - eleganckie, książkowe opakowanie naprawdę robi wrażenie. Jednak czar pryska nieco, gdy otworzymy ową książkę i zagłębimy się w treść. Przede wszystkim, czcionka tekstów z płyty jest za mała, przez co wiele stron wydaje się niepotrzebnie pustych. Po drugie, komentarze od Ostrego i Marco zapisane są na jaskrawych, pomarańczowych stronach czcionką z kolei za dużą - wygląda to niechlujnie. Po trzecie - brakuje zapisanych liryków Lil' Fame'a i słów refrenu Cadillac Dale'a z "Side Effects". Po czwarte - gdzie była korekta? Już na pierwszych stronach atakują nas ortograficzne byki - "młodzierzy", "benkartów".... Co to ma być? Ostatni zarzut to już osobisty - po prostu chciałbym nieco więcej słów od samego Marco, nie zaledwie jednej nazbyt pomarańczowej stronki w dwóch wersjach językowych....

Koniec końców - "Kartagina" to dobry album. Według mnie najlepszy, jaki O.S.T.R. wydał od "Tylko dla dorosłych". Na pewno jest to album ważny, spore osiągnięcie dla polskiego hip-hopu. Czy klasyk przez duże K? Niestety nie. Świetna produkcja i sam fakt nagrania z Marco Polo to za mało, by "Kartaginę" uznać za godny umieszczenia w polskim hip-hopowym panteonie. Tekstowo bowiem to album, jakich wiele, niczym się nie wyróżniający wśród setek krążków. "Kartagina" nie skłoniła mnie do zmiany zdania, że Ostry powinien zrobić sobie kilkuletnią przerwę od nagrań, w spokoju popatrzeć na swoją dyskografię i w skupieniu zastanowić się, co zrobić, by było jeszcze lepiej, wymyślić nowe koncepty, wycyzelować wersy, by stworzyć kolejny monumentalny klasyk typu "Jazz w wolnych chwilach" czy wielbiona przeze mnie "Jazzurekcja". Tego mu życzę, a na razie składam mu wyrazy uznania za to, że nagrał zacny album ze świetnym producentem.

Najlepszy wers: "Nienawidzisz mnie - 16 płyt - po tej mnie nie pokochasz/Skurwysynu, nie zależy mi na pierdolonych propsach" - "Garri Kasparow"

Najlepszy beat: "Miejmy to za sobą"

Najlepszy kawałek: "Przyjaciel diabła"

Ocena: 7/10





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

1 komentarz: