środa, 17 lipca 2013

"Wattstax" - recenzja filmu

Stax Records, założona w 1957 roku amerykańska wytwórnia fonograficzna pochodząca z Memphis, Tennesse, od początku swojego istnienia zorientowana była na muzyków pochodzenia afroamerykańskiego, skupiając największe gwiazdy muzyki funk, jazz, soul jazz, R&B i bluesa. Największym wydarzeniem muzycznym, jaki udało się zorganizować wytwórni, był festiwal Wattstax, który odbył się 20 sierpnia 1972 roku na stadionie Los Angeles Memorial Coliseum. Film dokumentalny Wattstax (1973) w reżyserii Mela Stuarta, jest zapisem owego festiwalu, który zgromadził ponad 100 tys. widzów (głównie afroamerykanów) i został okrzyknięty afroamerykańską odpowiedzią na Woodstock.


Festiwal Wattstax był uczczeniem pamięci ofiar rozruchów z 1965 roku, znanych pod nazwą Watts Riot, w wyniku których śmierć poniosły 34 osoby.
Dokument rejestruje najważniejsze momenty festiwalu. Widzimy przemówienie prowadzącego – Jesse’ego Jacksona – działacza na rzecz praw obywatelskich, byłego doradcę Martina Luthera Kinga, który rozpoczął widowisko słynnym poematem W. H. Bordersa I am somebody, poruszając zgromadzony tłum i zachęcając do wspólnego skandowania podniosłych słów. A przede wszystkim podziwiamy występy znakomitych artystów.
Na scenie wystąpiły gwiazdy labelu Stax Records, m.in.:  The Dramatics z kawałkiem What You See is what you Get, The Staple SingersRespect Yourself, Kim Weston, która po wykonaniu oficjalnego hymnu USA, zaśpiewała „Black National Anthem” – Lift Ev’ry voice and sing, Bar-Kays – Son of shaft, Albert King – I’ll play the blues for you i Walking the back streets and crying, Carla Thomas – Pick up the pieces, Rufus Thomas – Breakdown, Luther Ingram – If lovin you is wrong I don’t wanna be right, Isaac Hayes – Shaft i Soulsville.


Artyści o zjawiskowych głosach, przy akompaniamencie całego sztabu muzyków grających na różnych instrumentach, przy wyjątkowo dobrym (jak na owe czasy) nagłośnieniu, robią wrażenie na publiczności zebranej na stadionie, ale i tej zza monitora.
Oprócz relacji z występów na Wattstax, dokument został wzbogacony o wywiady z czarnoskórymi mieszkańcami Watts (dzielnicy Los Angeles) oraz rozmową z komikiem - Richardem Pryorem. Zatem, choć film relacjonuje przebieg festiwalu, jest też dokumentem prezentującym sytuację afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych. Jest zwróceniem głosu ludziom, którzy przez długi czas nie mogli przedstawić swojego punktu widzenia. Przy akompaniamencie odpowiedniej muzyki, w film wplecione zostały zdjęcia miejskiego życia i mieszkańców dzielnicy Watts,  które uzupełniają i spajają całość.


Poprzez wypowiedzi różnych osób, dowiadujemy się o stosunku afroamerykanów do ludzi białych, do władzy, czy o relacjach w obrębie ich grupy etnicznej. To arcyciekawe świadectwa faktycznej sytuacji afroamerykanów w latach 60. Zwykli ludzie opowiadają o problemach, skali przestępstw, doświadczeniach dyskryminacji na tle rasowym. Ciekawe są również wypowiedzi o relacjach kobieta – mężczyzna, roli jednych i drugich w społeczeństwie, czy stosunku czarnych kobiet do mężczyzn, którzy wybierają białe kobiety. W końcu dowiadujemy się, jak istotna jest dla nich muzyka o afroamerykańskich korzeniach – najważniejszy środek ekspresji.
Festiwal rozpoczyna się hymnem USA Star-Spangled Banner, wykonanym przez Kim Watson. Co znamienne, publiczność nie wstaje z miejsc, nie są zaaferowani uroczystym otwarciem wydarzenia, jakby nie utożsamiając się z krajem, w którym żyją. Później następuje przemowa Jesse’ego Jacksona, która porywa tłum i od tej chwili, przy dźwiękach muzyki popularnych artystów, zgromadzeni zaczynają zabawę, tańcząc na trybunach.
W między czasie komik Richard Pryor w zabawny i demaskatorski sposób czyni komentarz do zaobserwowanych zachowań wśród ludności czarnoskórej prezentując dystans z jednej strony, a z drugiej nakreślając gorzki obraz tego, co znaczy być czarnoskórym w społeczeństwie pełnym nierówności i dyskryminacji.
Rozmowy o religii natomiast, podparte są wystąpieniem grupy Gospel The Rance Allen Group w jednym z kościołów, gdzie wykonują utwór Lying on the truth, wywołując wzruszenie wśród zgromadzonych.
Film warto obejrzeć z wielu powodów. Przede wszystkim muzyka jest bezsprzecznie głównym bohaterem filmu, dlatego każdy fan funku, soul jazzu, czy bluesa będzie usatysfakcjonowany porcją muzyki na świetnym poziomie, której dostarcza film. Wywiady z nietuzinkowymi ludźmi, które  przeplatają sceny ze stadionu Memorial Coliseum, dają nam wiarygodny obraz codzienności afroamerykanów w latach 60., ich problemów, pragnień i specyfice relacji między nimi. Richard Pryor z kolei, swoimi ciętymi spostrzeżeniami podanymi w lekkiej i zabawnej formie, wywoła uśmiech na każdej, nawet najbardziej wymagającej twarzy.

tekst: Basia Poduch
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz