„Moje życie to instrukcja jak się przebić bez
koneksji” nawija W.E.N.A. w pierwszym utworze z płyty, który był
jednocześnie jednym z singli promującym najnowszy album artysty. Przebił się, co do tego nie ma żadnych
wątpliwości i swoją najnowszą produkcją udowodnił, że nie tylko jest częścią
gry, ale również jej ważną postacią. Ale czy „Nowa Ziemia” spełniła
oczekiwania Ziemian?
Należy podkreślić, że „Nowa Ziemia” to rzeczywiście
poszukiwanie nowych rozwiązań i stworzenie nowej jakości, szczególnie pod względem
produkcji, którymi zajął się Stona. Płytę otwiera wcześniej wspomniane „Imperium”. Mocne uderzenie, które rozbije podczas
koncertów ściany klubów w całej Polsce. W takiej stylistyce W.E.N.A.
odnajduje się bez zarzutu (skurwysynu salutuj!).
Nietypową sytuację napotykamy później. Po niezwykle
energetycznym „Imperium” dostajemy „?”. A moje pytanie brzmi skąd taka zmiana
klimatu? Bujający kawałek (który
przypomina mi tekstowo „ODP.” Zeusa) z lekko popowym (w najlepszym tego słowa
znaczeniu) refrenem wbija się w głowę,
ale w tejże głowie rodzi się również chaos. Bo później dostajemy utwór „Wszystko”,
czyli mega newschoolowy bicior na którym gościnnie swe świetne zwrotki dograli
Włodi i Te-tris.
I gdy wydaje się, że to koniec zaskoczeń do naszych uszu
trafia ciepły sampel w kawałku „Nic”. To
pokazuje, że album jest bardzo różnorodny, ale ta różnorodność, szczególnie z
początku płyty, wprowadza lekki nieporządek, mimo tego, że każdy kawałek jest
mocną pozycją. Dalej jest równie dobrze jeśli chodzi o poziom. Klimatycznie
natomiast każdy kolejny track wciąż przenosi nas do innego świata (innej
Ziemi?). Nowoczesny kawałek „Wzwyż” wydaje
się być definicją albumu. Mega klimatyczny i nowoczesny wysyła wzwyż nie tylko artystę, ale i
słuchacza.
„Od dziecka uczą
kontroli jesteś mniej niebezpieczny gdy nie rozumiesz”. Ten wers uświadomił
mi, że tak celnych tekstów na „Nowej Ziemi” jest jednak trochę za mało.
Dostajemy za to zaśpiewany przez Jareckiego refren kawałka „Triumf”, który jest
miły dla ucha, ale tekstowo trochę zbyt banalny i prosty. Inna sprawa, że nie
da się przy tym nie tupać nóżką czy nie pstrykać palcami (ja się jeszcze przy
tym lekko bujam ;)). Ale tak serio,
czekałem na więcej wersów określanych mianem „strzałem w dziesiątkę”.
Piękną odpowiedź na
mój zarzut(?) dostajemy w zamykającym album refleksyjnym tracku „Sny 2.0”,
który jest przesiąknięty emocjami. „Niedawno nie stać mnie było na ubrania,
dziś na lodówce kładę mamie pliki hajsu z grania, kocham Cię Mamo to czego mnie
nauczałaś daje rezultat uwierz Tobie nigdy bym nie skłamał”. Tak ciepłym
utworem W.E.N.A. kończy album. Album w którym swoją wielką cegiełkę do sukcesu
jakim niewątpliwie jest „Nowa Ziemia” dołożył Stona. Album, który mimo kilku wad czy przypadłości należy ocenić jak
najbardziej na plus. W naszej skali 8/10.
Nie przepadam za Weną...
OdpowiedzUsuń