piątek, 8 marca 2013

O.S.T.R. & Hades - HAOS - recenzja

Wreszcie! Koniec sesji, ogarnięcie organizacyjnych spraw, ustalenie planu działania kilku projektów…. Słowem: Wszystko załatwione. Pierwszą myślą, jaka pojawiła się w moim umyśle po konstatacji tego faktu, była bezsprzeczna konieczność nakarmienia jednej z moich wewnętrznych bestii. Tej, drogi móżdżku? Tak, TEJ. Tej bardzo wybrednej, jeśli chodzi o pokarm, łaknącej sampli, basów, stop, werbli, brudu nowojorskich ulic, słońca kalifornijskich bulwarów, fragmentów jazzowych, soulowych i bluesowych poskromionych i poukładanych w  bujające kompozycje przez sprawnych beatmakerów…. Mówiąc inaczej, bez udziwnień - dawno nie słuchałem hip-hopu, głównie z powodu konieczności skupienia się na studiach… Teraz jednak koniec, czas nadrobić zaległości i obczaić nowe produkcje z naszego rodzimego podwórka. Zobaczmy, koniec lutego, początek marca…. Zaraz, czy to nie jest ten czas, w którym lubi wydawać pewien znany muzyk z Łodzi?

Ależ tak! Oto O.S.T.R. niezawodnie w pierwszym kwartale nowego roku wypuszcza nowy album. Tym razem kolaborację z warszawskim MC Hadesem, znanym z bardzo dobrze przyjętego albumu „Nowe dobro to zło” i działalności w HiFi Bandzie. Połączenie dwóch styli ciekawe, koniecznie trzeba sprawdzić, jakie przyniosło efekty. Raz, dwa, płytka w odtwarzaczu, let the show begin. I….


…jednym słowem: Meh. Średnio, bardzo średnio. Momentami gorzej niż na zeszłorocznym Tabasko, które w oczach fanów jest chyba najgorszym materiałem sygnowanym nazwiskiem Adama… Powolny regres Ostrego był omawiany już wielokrotnie i „Haos” potwierdza, że Adam powinien zrobić sobie długą przerwę od nagrywania. Nie odejść na emeryturę – bo ukryć się nie da, że Ostry to absolutna legenda polskiej sceny, marka wyrobiona i ugruntowana przez 10 lat i kilkanaście (!) albumów, i jej brak byłby więcej niż odczuwalny. O.S.T.R. to wszak fenomenalny tekściarz, znakomity technicznie, plus niesamowity producent…

….tego jednak nie słychać na „Haosie”. Najgorszym elementem tej płyty są bez wątpienia TEKSTY. Przesłuchałem tę płytę od góry do dołu, z dołu do góry i ŻADNA linijka nie zapadła mi w pamięć. Te kawałki są o wszystkim i o niczym, cała szesnastka to standardowa, populistyczno-bojowo-refleksyjna mieszanka. Ok, może trochę przesadzam, da się znaleźć znamiona jakichś konceptów w „Ona i ja”, „Starym Nowym Jorku” czy „Obsesji”, ale ogólnie tekstowo jest słabo, szczególnie biorąc pod uwagę liryczne mistrzostwo, którym nieraz nas O.S.T.R  w przeszłości uraczył. Do tego ta skrzecząca maniera, za którą Ostry zbiera cięgi już od kilku lat – tu też jest obecna, jednak przyznam, że nie przeszkadza już aż tak bardzo.

Dobra, powyżywałem się trochę na Łodzianinie, ale przecież mamy tu jeszcze reprezentanta Warszawy, Hadesa. Tu bez zastrzeżeń, płynie on na bitach solidnie, pewnie, bez większych wpadek. Tekstowo tak samo średnio jak łódzki kompan. Przyznać jednak trzeba, że duet obu panów wypadł zaskakująco dobrze – dobrze się uzupełniają, a obecność Hadesa dobroczynnie wpłynęła na Ostrego, który nawija jakby z większą energią i agresją niż na Tabasko czy „J23”.

Dochodzimy więc do ostatniego elementu układanki, czyli produkcji. Tak jak na „Ostatniej szansie” odpowiedzialny jest za nią w 90% holenderski duet Killing Skills we współpracy z O.S.T.R.em. Panowie rok temu wysmażyli na potrzeby łódzkiego kolektywu kilkanaście naprawdę potężnych bitów, tu zaś… jest OK. Bity są dobre, klimatyczne, oferujące fajną zabawę werblami… w porównaniu z „Ostatnią szansą” mniej w nich elektroniki i więcej klasycznego „Ostrego” klimatu, jednak nie są one w stanie przebić tętniących potężnym jazzem starszych produkcji O.S.T.R.a czy solowego, brudnego, ulicznego albumu Hadesa (Czemuż, ach czemuż Hades nie zaprosił ponownie do współpracy Galusa?!). Co nie znaczy, że słuchać się ich nie da – nie, mamy tu kilka znakomitych bomb (fantastyczny „Czas dużych przemian”), bujających bangerów – „Psychologia tłumu” z hipnotyzującym motywem i świetnym refrenem nowozelandzkiej wokalistki Sachy Vee, tchnący Nowym Jorkiem „Sugar Haze”, takoż twardy „Stary Nowy Jork”… Z kawałków mniej bojowych na czoło wysuwa się cudowne muzycznie „Powstrzymać Cię”, odrobinę jednak za dużo pocięte.

Podsumowując… „Haos” to album OK, ale nic więcej. Jedno, dwa przesłuchania wystarczą, potem bez wyrzutów sumienia można odłożyć płytkę na półkę i o niej zapomnieć. Daleki jestem od stwierdzenia, że O.S.T.R. się skończył – raz, że ma on naprawdę imponującą dyskografię, dwa, że gdy raz tak powiedziałem, wypuścił „Tylko dla Dorosłych” -  czekam tylko, aż przestanie wypuszczać produkcje taśmowo, przysiądzie dłużej nad konsolą i notatnikiem i wysmaży bombę godną postawienia w jednym z rzędzie z „Jazzurekcją” i „Jazzem w Wolnych Chwilach”. Bo że jest do tego zdolny – nie ma wątpliwości. Hadesowi życzę natomiast lepszych pomysłów na teksty. „Haos” ode mnie dostaje 5 z plusem na 10.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz